wtorek, 6 maja 2014

~ Rozdział II ~


ANGIE
- Siostrzenicę, szwagra. Ha! Pięknie! –zaczęłam nerwowo krążyć po pokoju.
Mama z trudem na mnie patrzyła. Czułam się oszukana i okłamana. Rzuciłam jej przelotne spojrzenie. Spuściła wzrok. -…zadowolona? Nie wiedziałam o części tej rodziny!  -mój głos przybierał coraz intensywniejszą barwę.
- Przepraszam –wydukała -…musiałam. Maria miała 16 lat wtedy i… Sama rozumiesz. –mówiła, nie spoglądając na mnie.
- Oczywiście… -prychnęłam –Bo na co dzień ktoś dowiaduje się takich rzeczy! –znów podniosłam głos.
Nic się nie odezwała. Milczała. W sypialni zapanowała głucha cisza, którą przerywałam co jakiś czas stukając paznokciami o blat biurka. Usiadłam. Przetarłam twarz dłońmi i spojrzałam w sufit. Zanim się spostrzegłam, zostałam sama. Angelica ulotniła się. Nie znosiła nerwowych sytuacji i wtedy przepadała jak kamfora, nigdzie nie można było jej znaleźć. Westchnęłam.  Napięta atmosfera opadła, a ja uwolniłam się ze szponów zdenerwowania. Mimo to miałam żal do matki, że nie poinformowała mnie o tak ważnej sprawie.  Wzięłam komórkę i wyszłam z domu aby się jeszcze bardziej rozluźnić…

IMOGEN
Nowy dom, nowe otoczenie – nowe przeszkody do pokonania. Siedziałam w pomieszczeniu, zwanym pokojem, które ‘łaskawie’ pokazała mi Olga. Lubiłam gosposię, lecz czasem mi działała na nerwy. Usłyszałam wołanie. Poderwałam się z miejsca. Drzwi gwałtownie otworzyły się. W progu stanął German. Kropelki potu błyszczały na jego czole. Wlepiłam w niego wzrok. Uśmiechnął się delikatnie. Zaraz potem na jego twarzy pojawił się grymas.
- Widziałaś Violettę? –zapytał.
Wydałam pomruk niezadowolenia. On tylko o tym dziewuszysku, które mnie nie znosi. Jestem uwiązana przy rozkapryszonej nastolatce, bo uczucie które pojawiło się między mną, a jej ojcem jest trudne to ‘zgaszenia’.
- Niestety… Pomóc Ci szukać? –zaoferowałam swoją pomoc.
- Nnie –Jęknął -…sam dam radę. Dzięki Imi. –Przelotnie uniósł kąciki ust i zniknął za drzwiami.
Opadłam na łóżko, przygryzając dolną wargę.

GERMAN
Wyszedłem z willi. Rozglądając się na boki, przebiegłem przez jezdnie. Byłem zestresowany zniknięciem córki, mimo że się nie dogadywaliśmy. Szedłem jednym z chodników. Szybki marszo-bieg dał się we znaki. Już po chwili poczułem jak kłuje mnie okolica żołądka.
- Zero treningów stary –szepnąłem do siebie.
Mimo bólu, dalej dzielnie kroczyłem przed siebie. Wszedłem w alejkę, pomiędzy poobdzieranymi blokami. Uliczka niczym w Wenecji. Czułem jak ściany się do siebie zbliżają. Klaustrofobia czy paranoja? Zaśmiałem się pod nosem.  Znalazłem się pomiędzy niewielkim borem, parkiem a szkołą muzyczną. Minąłem stragany i stanąłem na wielkim placu. Wokoło grała muzyka. Dźwięki lekko unosiły się w powietrzu, poprawiając mi nastrój. Chcąc nie chcąc – poszedłem w głąb. Przechodząc przez żywopłot, wylądowałem przed „Studio On Beat”. Rozglądałem się dookoła. To było idealne miejsce dla mojej córki, lubiła muzykę…  Zdenerwowany jeszcze bardziej, pospacerowałem przed siebie. Rozglądając się to w lewo, to w prawo, szukałem Violetty. Poczułem jak ktoś na mnie wpada. Usłyszałem dość kąśliwą uwagę:
- Wariat… Umie pan chodzić ?!
Spojrzałem się przed siebie. Na dróżce, prowadzącej do budynku leżała kobieta. Pocierała dłonią o głowę i usiłowała wstać. Podałem jej rękę. Po chwili już była w pionie.
- Pani też by mogła uważać. –odgryzłem się.
Dopiero teraz zauważyłem, że dziewczyna miała ciekawą urodę. Blond loki, rozpływały się po jej ramionach. Śniada cera ze szmaragdowymi oczami dodawała niebywałego uroku. Delikatne rysy twarzy zwracały uwagę, a idealna sylwetka pociągała zapewne niejednego. Jej przenikliwy wzrok, onieśmielał mnie. Sztucznie się uśmiechnęła. Mimo tego wyglądała uroczo. Dostrzegłem kilka piegów koło jej niewielkiego noska.
- Coś nie tak? –moje przemyślenia przerwał już uspokojony głos nieznajomej.
-Nie…nie–burknąłem. -…German Castillo. –przedstawiłem się.
- Angeles Carrara. Dla przyjaciół Angie. –uśmiechnęła się nieśmiało. -…przepraszam pana, muszę iść. Do widzenia. –pożegnała się ze mną i speszona odeszła.
Śledziłem ją wzrokiem, dopóki zarys postaci blondynki nie zaniknął w parku. Uśmiechnąłem się i kontynuowałem poszukiwania.


IMOGEN
Leżałam cały czas i rozmyślałam o moim dotychczasowym życiu. Zgrywałam niedostępną- trudną do zdobycia. Przez to coraz bardziej moje relacje z brunetem się ochładzały. Musiałam zmienić swoją postawę wobec całej tej sprawy. Jedyną, ale za to bardzo dużą przeszkodą była Violetta. Musiałam się z nią jakoś zaprzyjaźnić… Wiedziałam, że to będzie trudne zadanie. Czyjś krzyk przerwał mi spokój. A raczej wrzask. „WRÓCIŁAM!” –doleciało do moich uszu.  Wstałam i zeszłam po schodach na dół. W drzwiach stała nastolatka, która odwieszała na wieszak małą torebkę. Włosy miała w nieładzie i miała ubranie jak psu z gardła wyciągnięte. Wbrew pozorom szatynka nie była taka zła. Dało się ją lubić, tylko ona utrudniała wszystko.
- Co się patrzysz? –wymruknęła
- Gdzie byłaś? Ojciec Cię szuka, a Ty się gdzieś wybierasz. –odparłam
- Nie Twój interes Imogen. Ja sobie to wytłumaczę z tatą, na pewno nie z Tobą. –wymamrotała pod nosem, mimo to dość agresywnie.
Przemilczałam jej wrogość do mnie. Za chwilę drzwi otworzyły się. Do środka wpadł German. Ujrzawszy córkę na jego twarzy wymalowała się ulga. Wiedziałam, że rozpęta się III wojna światowa, więc jak najprędzej ulotniłam się z salonu. Usłyszałam jeszcze odgłosy dopiero rozwijającej się kłótni. Młoda się pewnie wykręci, krzycząc „Nienawidzę Cię!” i uciekając do swojego pokoju. Tak było niemalże za każdym razem. Brunet pozwalał jej dosłownie na wszystko, mimo że potem sam miał do niej pretensje o zachowanie. Ja bym ją całkiem inaczej wychowała. Byłaby zdyscyplinowana i zarazem urocza, przyjazna. Jak ja! Siedziałam na ‘balkoniku’ i czekałam na rozwój wydarzeń. Na początku delikatna wymiana zdań. Rozmawiali jak ojciec z córką. Już myślałam, że dociera do piętnastolatki co wyprawia, lecz się myliłam. Zaraz się udarła! Można się było tego spodziewać. Wyskoczyła niczym z torpedy. Zwinnie wbiegła po schodach. Przemieszczała się niczym jaszczurka – płynnym ruchem, wtapiając się w tło. Szybkość miała zadziwiającą. Po chwili już zniknęła za drzwiami, które z hukiem trzasnęły o futrynę. German z równą zwinnością pokonał stopnie schodów. Wbiegłszy po nich, udał się pod pokój córki. Walnął kilka razy pięścią w jej ‘wrota’ do własnego zamku, lecz nie otrzymał żadnego odezwu. Zniechęcony udał się do własnej ‘krainy szczęścia’ wypełnionej książkami – biblioteczki. Zaśmiałam się pod nosem. Zapowiadała się dość ciekawa i nie tak siarczysta kłótnia – a zakończyła się jak zawsze…

ANGIE
Siedziałam na ławce. Wiatr delikatnie rozwiewał moje włosy. Podparłam głowę na dłoni i wpatrywałam się przed siebie, tym samym rozmyślając.
- Mam siostrzenicę... -Szepnęłam
Sama nie mogłam uwierzyć. Było to dla mnie jak wyrwane z kontekstu, nagle wszystko zburzyło dotychczasowy spokój i ład w moim życiu. Westchnęłam. Jednak miałam jakiś cel osiągnąć: znaleźć ją... I jego przy okazji. Mowa o moim niedoszłym szwagrze, który gdzieś tutaj mieszka - w tej wielkiej argentyńskiej metropolii - Buenos Aires. Odnalezienie go to jak szukanie igły w stogu siana... Robiłam sobie niepotrzebną nadzieję, że może jednak gdzieś... Kiedyś ich spotkam. "Marzenie ściętej głowy" - pomyślałam. Postanowiłam odpuścić. Stwierdziłam, że moje szczęście zawsze gdzieś umyka, gdy go potrzebuję. Tak więc wstałam i pomaszerowałam przed siebie, nawet nie wiedziałam gdzie. Po prostu szłam. Mijałam kolejne dzielnice i osiedla, traciłam powoli poczucie czasu. Cały czas spacerowałam ze spuszczoną głową i wlepiałam wzrok z kostkę brukową, układającą się w chodnik. Uniosłam wzrok. W pewnej chwili zatrzymałam się przed pewnym domem. A raczej willą, robiła wrażenie. Pamiętałam jak przez mgłę, że kiedyś  bawiłam się w jej pobliżu. Wtedy jeszcze żyła Maria i było cudownie... Rozejrzałam się dookoła, nikogo nie było. Ani jednej, żywej duszy. Westchnęłam. Z budynku, który obserwowałam - dość nieświadomie, wyszedł wcześniej spotkany przeze mnie mężczyzna. Wyzwałam go od wariata. Na samą myśl zaśmiałam się. Postanowiłam podążyć dalej. Jednak brunet, który zagrodził mi drogę - uniemożliwił mi tę czynność. Uniosłam wzrok, aby spojrzeć na jego twarz. Uniosłam pytająco brew.
- O co chodzi? -w końcu zapytałam
- Skąd się tu wzięłaś? Spotkaliśmy się w kompletnie innym rejonie. -zaczął
- Przeszliśmy na "TY" ? Bo mi się nie wydaje 
- Nie... Ale zawsze możemy -szarmancko się uśmiechnął i wyciągnął w moją stronę dłoń.
- Nie wydaje mi się -sztucznie uniosłam kąciki ust i wyminęłam go.
Złapał mnie za nadgarstek i pociągnął. Jęknęłam. Jego dłoń dość mocno zacisnęła się na mojej ręce. Wyrwałam się z uścisku i zaczęłam machać ręką.
- Jak mówiłam. Wariat! -Pisnęłam
- Nie bądź... Ym. Niech pani nie będzie taka delikatna. -...daj się zaprosić na kawę w ramach rekompensaty -zaproponował.
- Typowa propozycja. Nie, dziękuję panu  -zaakcentowałam ostatni wyraz.
Mężczyzna nie dawał za wygraną. Nalegał w ciągu dalszym. -... jak chcesz... To co najwyżej możesz się ze mną przejść i mnie odprowadzić. Nie mam ochoty na kawę.
Bez zbędnych słów ruszyliśmy. Szliśmy w ciszy, nie odzywając się do siebie. Usłyszałam dźwięk dobiegający z mojej torebki. Bez większych trudności wydobyłam komórkę z tego wielkiego nieładu i odczytałam wiadomość.

"Spotkajmy się jutro. Muszę Ci kogoś przedstawić.
~Pablo"

Szybko się zgodziłam i schowałam urządzenie do torby. Nim się obejrzeliśmy, znaleźliśmy się pod moim... I matki mieszkaniem.
- Dzięki, że... Pan mnie odprowadził.
- Nie sądzisz, że mówienie do siebie na "pan-pani" jest dziwne? Może jednak przejdziemy na 'TY' ? -ponownie wyciągnął w moją stronę dłoń.
Zawahałam się chwilę, ale w rezultacie uścisnęliśmy sobie ręce i pożegnaliśmy. Na dworze już było całkiem ciemno. Nawet nie zwróciłam na to uwagi. Słońce zaszło już dawno za horyzontem, a na zewnątrz powoli robiło się coraz chłodniej. Zawiał zimny wiatr. Szybko schowałam się do domu. Cicho odwiesiłam torebkę na haczyk i sprytnie prześlizgnęłam się koło salonu. Jak poprzedniego dnia - z nadzieją, że mama mnie nie zauważy. Też tak było, miałam więcej szczęścia niż uprzednio... Oby tak też było w przyszłości.

***
Hej. :D Przedstawiamy Wam kolejny rozdział pisany przez naszą Al. :D Chwała jej. xD Brak obrazków jest spowodowany moim lenistwem, więc proszę Was o wybaczenie. Mam nadzieje, że się wam spodoba. :D Następny rozdział już niebawem.
K&A

5 komentarzy:

  1. Racja, chwała jej i to wielka. Rozdział przesuperświetnogenialny. Wciągnęłam się i ciągle czuje niedosyt. Za to Angie i German - mistrzowie rozmowy. Oby jeszcze zdążyli ze sobą porozmawiać zanim cała sprawa ze szwagrem wyjdzie na jaw.
    Czekam na next'a bardzo, ale to bardzo niecierpliwie.

    OdpowiedzUsuń
  2. O nie, obrazków nie ma, nie wybaczę Wam tego. :<
    Ale jakoś przeżyję. :D
    Czekam na dalszy rozwój wydarzeń i na Germangie (ale o tym potem). ^^
    Nie lubię Imogen. ;-; XD

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest genialne imogen wydaje mi się lepszą wersją jade xD i germangie ippp czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  4. Imogen wydaję się być nawet, nawet, ale wiem że będzie przeszkadzała Germangie więc już jej nie lubię XD
    Genialnie jak zawsze do tej pory.
    Wena. Wena i życzę wam weeny. :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Imogen wydaje się być ciekawą postacią.
    Mam nadzieję, że tą osobą, którą chce Pablo przedstawić Angie, nie jest jego nowa partnerka.
    Czekam na next i życzę weny. ♥

    OdpowiedzUsuń